Parafia św. Łukasza Ewangelisty
34-483 Lipnica Wielka 583
tel. (18) 263 45 23
e-mail: parafia@parafia-lipnicawielka.pl
Data dodania: 2010-09-12
Na nostalgiczny wrzesień proponuję anegdotę
Gracjana Szaszkiewicza, znanego na całym XIX-wiecznym Podolu żartownisia nawiedził sprawnik-naczelnik policji powiatowej, by wyegzekwować od niego długi należne powiatowi. Urzędnik rozgniewany oznajmił, że nie opuści dłużnika dopóki ten długów nie odda.
Szaszkiewicz licząc na zwłokę, postanowił wyruszyć ze swej włości do miasta, by sprzedać co nieco i w ten sposób pieniądze na zapłacenie należności odzyskać. Sprawnik oświadczył stanowczo, że z nim pojedzie. Wsiedli więc do fajetonu, lekkiego pojazdu konnego, czterokołowego z podnoszoną budą - bo siąpiło od wielu dni - i wyruszyli. W podróży, akurat kiedy przemierzali rozmokłą groblę Szaszkiewicz począł się wzdrygać dreszczowo. Zagadnięty przez sprawnika, co mu dolega odparł: 'Trwoży mnie bardzo, gdyż przed kilkoma dniami pies mnie ukąsił. Pomyślałem teraz, czy on przypadkiem nie był wściekły'. Przeraził się sprawnik. Szaszkiewicz zaś, gdy przejeżdzali przez najdłuższą i najgłębszą kałużę na rozmokłej grobli, warknął szczesząc zęby na tyle dramatycznie, że sprawnik wyskoczył z fajetonu w sam środek kałuży i tyle go widzieli. Oswobodzony od egzekucji na czas jakiś Szaszkiewicz wrócił spokojnie do domu.
Znalazłem tą anegdotę w Pamiętnikach biskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, naszego nowego świętego, wydanych przez Instytut Wydawniczy PAX w 2009 roku. Czytam je w zacisznym i gościnnym pokoju, w prowadzonym przez Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi Domu Pomocy Społecznej dla Dorosłych w Sejnach. Stałymi pensjonariuszkami tego domu są kobiety w podeszłym wieku, z którymi życie obeszło się bardziej brutalnie. Tu znajdują spokój i opiekę. Warto dodać, że własnie biskup Feliński jest założycielem Sióstr Franciszkanek.
Czytam Pamiętniki, kiedy nie roweruję, bo jest tu gdzie rowerować. Nad granicznym (z Litwą) Jeziorem Gaładuś (na zdjęciu). W okolicach Puńska, który Litwini uważają za swą polską stolicę. W Górach Sudawskich wypiętrzonych na nizinnych terenach przez ostatnie zlodowacenie. W Puszczy Rominckiej, gdzie w Stańczykach można oglądać 'polskie akwedukty'. Leśnymi piaszczystymi ścieżkami i polnymi żwirówkami przecinam szlaki kajakowe Rospudy, Czarnej Hańczy, czy Marychy : ).
Spotykam na szlaku najczęściej zwierzęta hodowlane i leśne oraz gospodarzy przygotowujących pracowicie pola uprawne do zimowania. Wszyscy są obecni, tylko bocianów dotkliwie brakuje...: )
Przebywam na obecnych polskich kresach. Przebywam 'w dalekich stronach' by posłużyć się określeniem z dzisiejszej, niedzielnej ewangelii. A jednak spotyka mnie tu gościnność i troskliwość prawdziwie ojcowska, domowa. Szum informacyjny, pędzący tabun stresujących decyzji wydają się odległe i banalne. Telefony milczą, choć przecież - jak wynika z ogłoszeń - w parafii wiele się dzieje.
Wdzięczny jestem Bogu i ludziom, którzy pozwolili mi wyjechać na urlop, jak i tym, którzy mnie w czasie urlopu goszczą za iskierki Bożego Miłosierdzia. Rozsiane gęsto gdzieś między Białymstokiem i Wilnem. az.